11 lutego po południu
12:50 zacząłem się wybudzać... śpiący byłem łokrutttnie, ziewam ziewam...
a o 14:09 byłem już w domku z siostrami i ciotkami i wszystkimi
wszyscy razem z siostrami i Mamusią na czele rzucili się mnie pocieszać bo ja przecież taki biedny biedny kotecek jeśtem...
a mnie tak śmiesznie zawracała się doopka... co ja chcę iść prosciutko to doopka się chwieje na prawo albo na lewo... ja prosto chcę a doopka pac na podłogę...
Mamusia sprawdziła czy wszystko jest dobrze... kochana Mamusia, pocieszyła mnie bardzo :)
teraz pójdę odespać bo zieeeeeeeeewa mnie się przeokropecznie, spanie wygoni ze mnie to co jeszcze zostało z tego całego zabiegu...
dobranoc :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz